Ubezpieczenia od klęsk żywiołowych

Klęski powodziowe tegorocznej wiosny przypominały głośną wypowiedź Włodzimierza Cimoszewicza z 1997 roku pod adresem powodzian - to jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać. Od 1998 do 2008 roku na zasiłki i zapomogi dla powodzian, z budżetu państwowego poszło około 330 mln zł. Największa kumulacja wydatków nastąpiła w ostatnich czterech latach.

Najwięcej strat spowodowała dotąd powódź z 2010 roku. Aby pokryć koszty napraw szkód i wspomóc powodzian z kasy państwa wypłacono ponad 2,3 mld zł. Z tego blisko 890 mln zł przeznaczono na same zapomogi i pomoc dla powodzian.

Wydatki na usuwanie szkód spowodowanych przez powodzie
Opracowanie: Min. Administracji i Cyfryzacji
Zaczerpnięte z: Money.pl

Najwięcej poszkodowanych rodzin w wyniku powodzi w 2010 roku, było w województwach: dolnośląskim, małopolskim, opolskim, podkarpackim, śląskim i świętokrzyskim. Mniej niż na odszkodowania, bo 875 mln zł wydano wówczas na naprawy i odbudowę infrastruktury czyli dróg, mostów i budynków publicznych.
Rok i dwa lata później rząd już nie był tak hojny dla powodzian - na zapomogi i pomoc dla nich wydano stosunkowo niewiele, w porównaniu z wydatkami na naprawę szkód - tylko 12,3 mln i 22,3 mln zł.

Od 2009 do 2012 roku, powodzie i ulewy spowodowały szkody, których wartość sięgnęła 14,5 mld zł. Blisko 18 proc. tej kwoty pokryły towarzystwa ubezpieczeniowe. W sumie w latach 2009-2012, klęski żywiołowe kosztowały ubezpieczycieli ponad 4,3 mld zł.

W najgorszym, bo w 2010 roku, kiedy powodzie dotknęły głównie mieszkańców miejscowości wzdłuż Wisły i jej dopływów tylko z tytułu polis i to bez uwzględnienia obowiązkowych ubezpieczeń rolnych, powodzianom wypłacono 940 mln zł. Z uwzględnieniem rolników, wydano ponad 1,4 mld zł.

Odszkodowania wypłacone przez ubezpieczycieli z tytułu klęsk
Opracowanie: PIU, KNF
Zaczerpnięte z: Money.pl

Wielomilionowe wypłaty odszkodowań z tytułu klęsk żywiołowych nie oznaczają strat dla towarzystw ubezpieczeniowych. Wprawdzie w 2010 roku wpływy ze składek były tylko o około 100 mln zł wyższe niż wypłaty, ale w kolejnych latach wpływy od ubezpieczonych niemal dwukrotnie przewyższały wartość wypłacanych odszkodowań.

- Coraz częściej zdarzające się powodzie, trąby powietrzne czy gradobicia, wcale nie przekonały Polaków do ubezpieczania mienia - mówi Marcin Tarczyński, rzecznik Polskiej Izby Ubezpieczeń. Liczba polis od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie - 8 mln umów.

Powoduje to, że nawet w przypadku takich klęsk jak ta w 2010, udział ubezpieczycieli w pokryciu strat spowodowanych żywiołem nie przekracza 12-13 proc.

Z kolei w bogatych krajach Europy ubezpieczalnie płacą za 56 procent (Francja), a nawet za 75 procent zniszczonego mienia (Wielka Brytania). Podobną część strat - około połowy - z polis pokrywa się w USA czy w Australii.
Jak twierdzą towarzystwa ubezpieczeniowe wielu Polaków przyzwyczaiło się przez te kilka lat do bezwarunkowej pomocy Państwa w przypadku nieszczęścia. To dodatkowo zniechęciło ich do kupowania polis.

Zaciekawił Cię nasz wpis? Pragniesz inne? Wobec tego jesteśmy tam - należy wejść w poniższy link i czytać nowe wiadomości.

Marcin Tarczyński wskazuje na jeszcze jeden czynnik - powszechne przekonanie, że polisy są drogie. - Pytani w sondażach o to, dlaczego się nie ubezpieczają, nawet nie znając wysokości składek, mówią, że jest za drogo. Tymczasem średni koszt rocznej składki w przypadku mieszkania to 180 zł. Tyle mniej więcej miesięcznie wypala przeciętny palacz - tłumaczy rzecznik PIU.
Zaczerpnięte z: Money.pl
Opracowanie: Andrzej Zwoliński
23/04/05, 07:02:03
Do góry
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach Twojej przeglądarki.